czwartek, 26 lipca 2012

04. Tak samo również chciałabym spojrzeć w gwiazdy, a wśród nich dostrzec ciebie.


            Ziewnęłam przeciągle wstając z ciepłego łóżka. Uśmiechnęłam się lekko rozklejając zaspane powieki. Już dawno nie byłam tak spokojna bym mogła zasnąć bez żadnych obaw. Wiedziałam jednak, że kiedy się obudzę wszystko wróci do normy, a ja znów do wieczora będe uwięziona w swoim pokoju bez zgody na wyjście chociażby do łazienki.
            Spojrzałam za okno, gdzie słońce powoli wzbijało się ponad białe obłoczki. Mój chwilowo dobry nastrój od razu uległ zmianie. Chciałam w końcu się stąd wyrwać, gdzieś gdzie nikt nie zna mojej przeszłości, gdzie nie będą oceniać mnie poprzez pryzmat wypadku, który ani trochę nie był spowodowany z mojej winy. To przecież nie moja wina, że ocalałam jako jedyna, choć gdybym mogła – zmieniłabym to od razu.
            Złapałam komórkę w rękę i wybrałam numer taty. Musiałam z kimś porozmawiać, a że nie miałam tu już nikogo, więc wypadło właśnie na niego. Odczekałam kilka sygnałów i rozłączyłam się. Pewnie jest w pracy i nie może odebrać. Ale czy taka była prawda? Przecież mógł odrzucić połączenie, choć jestem pewna, że gdy zobaczyłby mój numer - nie zrobiłby tego. W takim razie, czemu po raz kolejny mnie odrzuca?
            Podeszłam do okna, po czym zaraz się od niego odsunęłam. Moja rodzina postanowiła zjeść sobie śniadanie w ogrodzie, tuż pod moim oknem. Nie chciałam im się przyglądać choć od czasu do czasu stawałam przy oknie, uważając jednak aby żaden z nich mnie nie zauważył.
            Korzystając z okazji szybko wymknęłam się do łazienki by na chwilę stanąć pod strumieniem zimnej wody. Owinęłam się ręcznikiem i już otwierałam drzwi, kiedy usłyszałam czyjeś kroki na korytarzu. Wiedziałam, że zbliża się do łazienki i, że moje szanse na przedostanie się niezauważalnie do pokoju były znikome. Zamknęłam więc cicho drzwi i zakluczyłam je, sięgając dłonią do ściany aby wyłączyć światło. Kroki ustały i ktoś pociągnął za klamkę. Pewnie zdziwił się widząc je zamknięte. Odpuścił już po chwili szepcząc pod nosem krótką wiązankę przekleństw. Zaczekałam jeszcze dłuższą chwilę w miejscu, by upewnić się, że zostałam sama, po czym szybko przemknęłam przez korytarz, zamykając się w swoim pokoju. Odetchnęłam, kładąc się w mokrym ręczniku na łóżku. Udało się.
            Wolałam teraz nie myśleć co by się stało jeśli mama dowiedziałaby się o moim spotkaniu z którymś z nich. Pewnie darłaby się na mnie do końca dnia, aż w końcu nie pozwoliła na krok ruszać się z pokoju, a jeśli chodzi o jedzenie czy picie – sama przynosiłaby mi je, żebym mogła się przekonać jak to pobłażliwa dla mnie jest.
            Zaczynałam mieć już dość całej tej okropnej sytuacji. Chciałam, żeby tata już tu był. Chciałam móc z powrotem normalnie wyjść z pokoju i ukryć się w jego ramionach. Chciałam być bezpieczna, a od jakiegoś czasu tylko przy tacie taka byłam. To on działał na mnie łagodząco i to on uspokajał mnie po każdej kłótni z matką czy bratem. To on zawsze przy mnie był bez względu na wszystko. Naprawdę, nie wiem co zrobiłabym gdyby mi go zabrakło.
            Tak samo również chciałabym spojrzeć w gwiazdy, a wśród nich dostrzec ciebie.
           
            Bujaliśmy się do rytmu wśród innych wirujących na parkiecie par. Zamknęłam oczy ponownie zatapiając się w twoich ustach. Pragnęłam by ta chwila trwała wiecznie. Okręciłeś mnie dookoła i ze śmiechem patrzyłeś jak niezdarnie wpadam w twoje ramiona. Zaczerwieniłam się i spuściłam głowę, przeklinając swoją niezdarność w myślach. Ucałowałeś mnie w czoło i przytuliłeś do siebie z powrotem bym na nowo mogła czuć się stabilnie. Wyszeptałeś mi do ucha, że przepraszasz i, że to się nie powtórzy. Uwierzyłam, bo wierzyłam ci zawsze. I nie zawiodłeś mnie, a ja czułam jak świat pod moimi stopami powoli się oddala. Byłam w bajce.

            Wymknęłam się z domu przed 17, żeby zdążyć na umówione spotkanie. Zdziwiłam się widząc ogromny dom swojego kolegi z klasy, widocznie nie znałam go dobrze. Ba, ja go w ogóle nie znałam.
            Zaśmiałam się gardłowo i zapukałam do drzwi. Po chwili otworzyła je jakaś kobieta, według mnie w dość podeszłym wieku, który starała się ukryć za toną makijażu i drogimi ubraniami.
            Przywitałam się miło i powoli weszłam do domu, uważnie wycierając obuwie przed wejściem. Byłam pewna, że narobiłabym bałaganu w ich wypucowanym domu. Wolałam się nie narażać.
- Cześć. – Usłyszałam za plecami i odwróciłam się w stronę Briana. Zawstydziłam się spoglądając na niego. Ja ubrana byłam w zwykłe jeansy i zwiewną koszulkę, a on wyglądał raczej elegancko.
            Ucałował mój policzek i ku mojemu zdziwieniu złapał mnie za rękę ciągnąc za sobą na górę.
            O co tak naprawdę mu chodziło, do cholery ?

            - A gdzie reszta? – zapytałam siedząc na kanapie w jego pokoju. Zdziwił się i spojrzał na mnie.
- Jaka reszta?
- No… - Przeciągnęłam. – Przecież powinna nas być piątka.
- Po prostu… Pomyślałem, że lepiej by było gdybyśmy zostali sami. – Szepnął podchodząc bliżej. Ułożył dłoń na moim policzku i pogłaskał do opuszkami palców. Strąciłam jego rękę, odsuwając się na bok.
- Zostaw mnie. – Szepnęłam tamując łzy napływające mi do oczu.
- Lubię takie dziewczyny jak ty, Miley. – Szepnął przysuwając się do mnie na nowo. – Niedostępne, takie ciche i wrażliwe jak ty.
- Zostaw mnie Brian. – Syknęłam. – Zachowaj te zaloty dla innych panienek. – Mruknęłam patrząc mu gniewnie w oczy. Złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. W jego oczach zauważyłam coś czego jeszcze nie widziałam, nigdy w swoim całym życiu – jakby ogniki złości. Przeraziłam się. Jego ręka zsunęła się na moje ramię i zaczepił ją o ramiączko mojej bluzki. Rytm mojego serca przyspieszył i zaczęłam się wyrywać. Uspokoił mnie jednym zamachnięciem się w stronę mojej twarzy. Uderzyłam głową w drzwi i zamroczyło mnie na chwilę. Kiedy się odwróciłam on stał przede mną z zaciśniętymi ustami. Podszedł bliżej, przywierając do mnie całym ciałem. Zamknęłam na sekundę oczy i otworzyłam je zaraz czując jak przybywa mi sił. Jakby ktoś dodał mi ich w dość magiczny sposób. Zgięłam kolano, które trafiło idealnie w jego słaby punkt. Zgiął się w pół i odsunął ode mnie opadając na ziemię. Odwróciłam się i szybkim krokiem wyszłam z pokoju. Byłam usatysfakcjonowana, że dałam sobie radę. Pierwszy raz nie pomógł mi nikt, tylko ja sama.

            Dochodziłam do domu nim dotarło do mnie co on chciał mi zrobić. Zaczęłam się trząść ze strachu i co chwilę odwracałam się myśląc, że ktoś za mną idzie. Kropelki potu spływały po moim czole, a przez myśl nie chciały mi przejść cztery słowa – on próbował mnie zgwałcić.

            Wpadłam do domu jak oszalała ignorując fakt, że ktoś może w nim być. Zamknęłam za sobą drzwi w trzaskiem i rozejrzałam się. Zamarłam widząc w drzwiach sylwetkę chłopaka. Charakteryzowała go burza loków na głowie i dość specyficzne spojrzenie – jakby przeszywał mnie nim na wskroś.
            Zignorowałam go i pobiegłam na górę wiedząc, że za kilka chwil zjawi się u mnie matka z pretensjami jaka to nieodpowiedzialna jestem i jakich problemów narobiłam.
            Nie obchodziło mnie to i zalana łzami usiadłam w kącie pokoju. On próbował mnie zgwałcić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Posty