Oparłam głowę o szybę, patrząc jak deszcz dudni o rynny
innych budowli. Moje myśli wciąż krążyły wokół Nicholasa i sposobu, w jaki
patrzył na mnie wczorajszego dnia, wieczoru, właściwie nocy. Jego oczy wydawały
mi się znajome, ale nie potrafiłam pamięcią wrócić do dzieciństwa, kiedy to,
być może, spędzaliśmy razem czas. Mogłabym zapytać o to taty, ale właściwie nie
czułam potrzeby, by to wiedzieć. Chciałam żyć teraźniejszością, bez względu na
przeszłość, ale nawet to było dla mnie za trudne. Od jakiegoś czasu unikałam
Nicka. Nie ze względu na niego, ale na siebie. Będąc przy nim czułam się,
jakbym zdradzała Liama, jakbym o nim zapomniała. Z drugiej strony jednak, nie
potrafiłam się opanować, żeby nie myśleć o nim przez 3/4 dnia. Był swego
rodzaju narkotykiem, który po kilku chwilach docierał do mojego serca i umysłu.
Odkleiłam policzek od szyby i odeszłam od okna, siadając
w wygodnym fotelu, na przeciwko terapeutki. Ostatnio zaniedbałam wizyty tutaj,
właściwie to zawsze chodziłam rzadko, ale obiecałam tacie, że pojawię się
przynajmniej raz na dwa tygodnie. Jeśli mam być szczera, nigdy nie widziałam
sensu uczęszczania tutaj. Ja siedziałam cicho, ona zadawała pytania, na które
nie chciałam odpowiadać, właściwie, nie odpowiedziałam ani razu.
Drzwi skrzypnęły po czym zamknęły się cicho, a na fotelu
przede mną usiadła Beatrice, wysoka brunetka o talii wąskiej jak u pszczoły.
Może nie wyglądała zbyt zachęcająco i łatwo można było nabawić się przy niej
kompleksów, ale była zupełnie inna. Miła i pogodna, wiecznie uśmiechnięta, co
wskazywało na to, że jest zupełnie inna niż ja.
- Przygnębiająca pogoda,
co nie? - Zagadnęła spoglądając na mnie znad ciemnych oprawek. Uśmiechnęła się,
jak to miała w zwyczaju i przerzuciła kilka kartek w swoim grubym notesie.
Zapatrzona w okno nawet nie zdałam sobie sprawy, kiedy wypowiedziałam cicho
pierwsze słowa swej długiej opowieści.
- Boję się. - Beatrice
spojrzała na mnie marszcząc brwi, jak by nie rozumiała dokładnie o co mi
chodzi. Wcale mnie to nie dziwiło.
- Czego, Miley? - Wsparła
brodę na dłoniach i przyglądała mi się badawczo. Nieśmiało przerzuciłam wzrok
na nią i zagryzłam wargi.
- Będąc z nim czuję się,
jakbym zdradzała Liama. - Wyszeptałam.
- Opowiedz mi o Liamie. -
Poprosiła, zapewne dlatego, że widziała jak ciężko przechodzi mi przez gardło
jego imię. Zaśmiałam się w duchu, zawsze o nim myślałam, ale nigdy nie mówiłam.
- Nie mogę. - Mruknęłam.
- Jeśli ci o nim opowiem, to już nie będzie taki magiczny.
- W takim razie, o czym
innym możemy porozmawiać? - Zręcznie przerzuciła temat, nie odezwałam się już
jednak. Może to dlatego, że sama nie wiedziałam o czym? Było tego tyle, że
nawet nie próbowałam zaczynać rozmowy. Nie chciałam się zwierzać, bo nie czułam
już takiej potrzeby. Wolałam zamknąć się sama w pokoju i płakać przez to, co
mnie spotkało.
Usiadłam w ulubionym miejscu, na parapecie przy oknie i
zza szyby wyglądałam na ciemną ulicę. Co jakiś czas przechodzący tamtędy
spoglądali na mnie, ale zaraz potem ruszali w dalszą wędrówkę do celu.
Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam powieki. Potrzebowałam kogoś, tu i
teraz, ciepłego ramienia i cichego szeptu. Zapomniałam już jak to jest czuć
czyjeś usta na swoich, jak to jest być zamkniętych w silnych, ciepłych
ramionach i jak to jest słuchać tych wszystkich słodkich słówek, mając
świadomość, że to wszystko jest prawdziwe, a nie rozpłynie się zaraz jak sen.
Z dołu po raz kolejny słychać było kłótnię rodziców, o
to, jak byłam traktowana, kiedy taty nie było. Z jednej strony chciałam, żeby
prawda w końcu wyszła na jaw, z drugiej jednak nie potrafiłabym usiąść i
opowiedzieć im o wszystkim co stało się tamtej nocy. Zauważyłam już, że powoli
wspomnienie to blaknie, tak samo jak inne wspomnienia o nich. Były to nieliczne
chwile, które przeżywałam jak największy cios prosto w serce. Wspomnienia to
jedyna rzecz, która została mi po nich. Jeśli i o tym zapomnę, to nie będę
miała już nic, kompletnie nic.
Wiele razy powtarzałam sobie, że powinnam skończyć już z
przeszłością, w końcu ruszyć dalej, ale nie potrafiłam zrobić tego sama.
Każdego wieczoru, gdy zostaję sama, to wszystko wraca, nieważne, czy chce, czy
nie, to i tak jest ze mną. Czasem serce podpowiada mi, że tylko Nicholas może
mi pomóc, ale nie potrafię zbliżyć się do niego. Nadal Liam jest w moim sercu i
nie potrafię zapomnieć. Kilka dni temu, będąc w szpitalu myślałam, że poradzę
sobie sama, ale jak tylko o tym pomyślę, wraca do mnie fakt, że jestem na to za
słaba. Niczego nie zrobię sama, po prostu nie potrafię.
Deszcz powoli przestawał padać i moim ciałem zawładnął spokój.
Byłam spokojna, choć sama do końca nie wiedziałam o co, po prostu poczułam się
dobrze. Wyznałam właśnie wszystko co czułam, o czym myślałam od dawnego czasu.
Wiem, że Liam, Demi, Trey, zawsze będą powracali we wspomnieniach, ale muszę
iść dalej, żeby w końcu odnaleźć siebie. Muszę podnieść głowę wysoko i pokazać
wszystkim, że nie dam się tak łatwo, że zawsze stanę na nogach, jak najwyższy
drapacz chmur. Mogą próbować mnie złamać,
ale ja zawsze wstanę.
Wyznałam prawdę przed samą sobą, i dzisiejszej nocy będę
spać spokojnie. Nieważne jest dla mnie jutro, liczy się pamięć i liczy się to,
co mam teraz. Choć mam tyle, co nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz