Chcąc pomóc samej sobie,
zdecydowałam się w końcu o nich opowiedzieć. Czułam, że tylko Nickowi mogę o
tym powiedzieć, że tylko on mnie zrozumie. Widziałam w nim przyjaciela, którego
brakowało mi już od dłuższego czasu. Nie wiem, może to sprawka jego spojrzenia,
może ust, a może ciepłego charakteru, który wylewał codziennie wprost na moje
poranione serce.
Zaczekałam na Nicka, który
z ciepłym uśmiechem pojawił się na dole jakieś pięć minut po mnie. Chyba
domyślał się jak mogę się czuć. W duchu dziękowałam mu za to, że nie próbował
mnie pocieszać, a jedynie objął mnie ramieniem i przepuścił w drzwiach.
Świeży podmuch wiatru
uderzył we mnie z impetem, sprawiając, że gęsia skórka pokryła całe moje ciało.
Otuliłam się cieplej bluzą i czując obecność Nicka, ruszyłam do przodu.
Zastanawiałam się, co tak właściwie mu powiem. Nie wiedziałam jak zacząć, a co
dopiero opowiedzieć o wszystkim na głos, komukolwiek...
Droga była oświetlona
przez latarnie, a noc robiła się coraz zimniejsza. Nie mogłam teraz się
zatrzymać i wrócić do domu, bo to nie miałoby sensu, choć chciałam, tak bardzo
chciałam.
Bałam się tego jak Nick
zareaguje na opowieści, które chcę mu dzisiaj przekazać. Nie chciałam, żeby
odwrócił się ode mnie przez wydarzenia z przeszłości na które i tak nie miałam
wpływu. Po prostu się bałam, a strach był moim odwiecznym wrogiem.
W drodze na cmentarz nie
odezwaliśmy się do siebie ani razu, jedynie co jakiś czas któreś z nas
przesyłało drugiemu pojedynczy uśmiech. W tej chwili bałam się wypowiedzieć
chociażby jedno słowo. Wiedziałam jednak, że muszę się przełamać i w końcu
zacząć mówić…
- Nicky, mogę ci zaufać, prawda? - Zapytałam dla pewności.
- Możesz. - Odpowiedział pewnie. Zatrzymałam się pod bramą cmentarza i
złapałam jego dłoń.
- Więc bez względu na to co ci powiem nie odwrócisz się ode mnie? Nie.. Nie
zostawisz mnie?
- Smiley... - Opuszkami palców dotknął mojej twarzy. - Nieważne co chcesz
mi powiedzieć, ja nigdy cię nie zostawię, jesteś dla mnie zbyt ważna, a ja...
Nie mógłbym, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - Uśmiechnął się i przytulił
mnie do siebie. Przez dłuższą chwilę wsłuchiwałam się w bicie jego serca, co
dawało mi swego rodzaju ukojenie. Ucałowałam jego policzek i razem
przekroczyliśmy bramy cmentarza.
Stanęliśmy ramię w ramię
przed pomnikiem mojej przyjaciółki. Kątem oka widziałam jak Nick przygląda się
małemu zdjęciu w rogu tablicy.
- Pięknie się uśmiechała, co? - Zapytałam z delikatnym uśmiechem. Nicholas
kiwnął głową, po czym dodał cichym szeptem:
- Nie tak pięknie jak ty. - Udając, że nie słyszałam tego co powiedział,
sprytnie zmieniłam temat.
- Wiesz, w moim życiu były trudne momenty, takie w których nie wiedziałam
co robić, gdzie iść, w którą stronę skręcić. Kiedyś wyszłam z domu, po kolejnej
kłótni moich rodziców i po prostu ją tam spotkałam. Stała, uśmiechała się i
wyglądała po prostu pięknie, jak anioł. Zawsze gdzie potrzebowałam rady szłam
do niej i w ten sposób stała się moją najlepszą przyjaciółką. Tamtej nocy...
Chcieliśmy po prostu uczcić dobre oceny i wyjść na miasto się pobawić. Wszyscy
byliśmy zestresowani ostatnimi tygodniami i tego potrzebowaliśmy. Ja nie miałam
prawa jazdy, więc to Trey miał kierować. Prosiłam ich, Nick, prosiłam, żeby nie
pili, ale tamtej nocy żadne z nich nie chciało mnie słuchać. Olewali mnie i mówili,
żebym już nie zrzędziła. - Głos ugrzązł mi w gardle i czułam łzy pod powiekami.
Starałam się być silna, ale to na marne. Nicholas nic nie mówił i słuchał w
skupieniu. Cieszyłam się, że nic teraz nie mówi. Przeszłam kilka kroków dalej i
stanęłam przed grobem brata.
- Trey jest bratem bliźniakiem Jasona, co już pewnie skojarzyłeś patrząc na
zdjęcie. - Powiedziałam po kilku minutach, w których próbowałam się uspokoić. -
Pomimo tego faktu, obaj od zawsze byli zupełnie inni. Trey był moim bratem,
całym moim, w każdym najmniejszym stopniu, a Jason od zawsze był i nadal jest
mi obcy. Pamiętam jeszcze jak Trey ukrywał przede mną swoją dziewczynę, którą
zresztą była właśnie Demi. Powiedzieli mi to właśnie tamtej nocy, Nicky. Uwierz
mi, nigdy nie byłam na kogoś aż tak zła. Nie chodziło mi o to, że Dems się nie
nadaje, ani o to, że jest zakochana w moim bracie, co do tego nie miałam
wątpliwości, Demi była dla niego najlepszą kobietą na świecie, ale... Bolało
mnie, że nie powiedzieli mi o tym wcześniej, po prostu woleli się ukrywać niż
pozwolić mi cieszyć się ich szczęściem. Przestałam się do nich odzywać, choć
przed wejściem do samochodu zdążyłam pogodzić się z Demi. Wiedziałam, że nie
chciała sprawić, żeby było mi przykro. Ona po prostu bała się mojej reakcji. -
zamilkłam na chwilę i spojrzałam w oczy Nicholasa. -Z Trey'em nie zdążyłam się
pogodzić...
Przy pomniku Liama było
najgorzej. Nie mogłam pozbierać słów, skoncentrować się na tym co chcę
powiedzieć, nawet nie wiedziałam jak zacząć... Stałam jak zahipnotyzowana
patrząc na zdjęcie Liama.
- Poznałam go kiedy przyszłam do liceum. Liam był o rok starszym, wysokim
koszykarzem z pięknymi, niebieskimi oczami. Każda dziewczyna w mojej szkole za
nim szalała, a on wybrał właśnie mnie. Na początku nie wiedziałam co o tym
myśleć, byłam do niego sceptycznie nastawiona, trochę zimno go traktowałam, ale
robiłam to dlatego, że nie chciałam znowu cierpieć przez jakiegoś faceta, zbyt
często mnie to spotykało. Poszliśmy na kilka randek, zbliżyliśmy się do siebie,
a potem nawet nie zauważyłam, kiedy byłam w nim zakochana po uszy. Liam stał
się moim przyjacielem w związku i po za nim, zawsze mogłam na niego liczyć.
Teraz na palcach jednej ręki mogę policzyć nasze kłótnie, po których nasza
miłość i tak stawała się coraz większa, o ile było to jeszcze możliwe. -
Zaśmiałam się cicho. - Tamtej nocy bawiliśmy się wspaniale, całą czwórką zawsze
było idealnie. Zanim wsiedliśmy do samochodu prosiłam Liama, żebyśmy przeszli
się na pieszo, ale on się uparł, że nie zostawi Trey'a i Demi samych,
powiedział, że skoro przyjechaliśmy tu razem to i tak właśnie wrócimy. Obiecał
mi, że wrócimy do domu cali, ale... Niby skąd miał wiedzieć, co się stanie...
Nie mógł tego przewidzieć, wszystko działo się tak szybko, krzyk Demi do teraz
huczy mi w uszach, a spojrzenie Trey'a miga mi przed oczami... Czuję dotyk
Liama, czuję ich wszystkich, ale nie mogę się pogodzić z tym, że ich tu nie ma.
- Zapłakałam nerwowo ściskając skrawek koszulki. - Czasem czuję się jakby oni
wszyscy byli tu ze mną, słyszę ich głosy, widzę ich twarze, a potem uświadamiam
sobie, że jestem sama, że nikogo z nich tu nie ma. Czuję się jak wariatka,
jakbym postradała zmysły... - Ucichłam na chwilę po czym dodałam: - Chciałabym
powiedzieć ci więcej, ale nie jestem jeszcze na to gotowa.
- Rozumiem. - Dotarł do mnie jego cichy głos. - Chodźmy już stąd. -
Poprosił i odwrócił się, po czym nawet się nie obejrzał i ruszył przed siebie.
W ciszy dotarliśmy do
domu. Nick przystopował, żebym mogła dorównać mu kroku. Kiedy latarnia
oświetlała jego sylwetkę, widziałam jak zaciska usta i idzie sztywno, wbijając
spojrzenie w chodnik. Bałam się, że powiedziałam coś nie tak, ale przecież
obiecał, że nic się nie zmieni, że będzie tak samo... Pod moim pokojem pożegnał
się mówiąc krótkie cześć i poszedł do siebie. Zaczęłam bać się, że stracę
kolejną osobę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz