Kolejna noc poszła na marne,
kiedy zastanawiałam się, czy to moja wyobraźnia płata mi figle, czy nasz
pocałunek zdarzył się naprawdę. Co chwilę przejeżdżałam opuszkami po ustach, które
nadal czuły dotyk Nicholasa, przynajmniej ja w to uparcie wierzyłam. Nie
mogłabym przecież wyobrazić sobie czegoś i poczuć tego naprawdę, to
nierealne...
Szeroko otwartymi oczyma
rozglądałam się po zanurzonym w ciemnościach pokoju. Starałam się odwrócić
myśli kierujące się ku Liamowi, nie mogłam wciąż obwiniać się za to, że jego
nie ma, a ja wciąż egzystuję. Pierwszy raz starałam się wpoić do swojego
umysłu, że to nie moja wina, przecież to nie ja ich zabiłam. Z drugiej strony
jednak, nadal przeżywałam ich odejście, w dodatku nikt nie potrafił zrozumieć
tego, że to ja cierpię. To ja straciłam troje najważniejszych w moim życiu
osób. To moje życie zawaliło się w ciągu ułamków sekund, to ja musiałam żyć z
myślą, że nie ma przy mnie nikogo. To wszystko spadło tylko na mnie.
Odwróciłam się na brzuch i
wyjrzałam za okno, gdzie napotkał mnie widok ogromnego, białego księżyca.
Zawsze byłam pod jego wrażeniem, był taki czysty i niewinny, zupełnie jak
Nicholas, a jednocześnie romantyczny i piękny, jak Liam. Co mogłam poradzić na
to, że szalałam za dwoma facetami naraz, jednym martwym i jednym żywym.
Jakimś cudem zasnęłam.
Z samego rana obudziły mnie
hałasy dochodzące z kuchni. Ziewnęłam i spojrzałam na zegarek, który wskazywał
na to, że już dawno powinnam wybierać farby do pokoju. Zerwałam się z łóżka i
chwyciłam z szafy błękitną koszulkę i fioletowe szorty, które kupiłam niedawno.
Zamknęłam się w łazience, umyłam i przebrałam, po czym zeszłam do kuchni, gdzie
powitał mnie tata i... Nick.
- Zjedz i jedziemy.
- Uśmiechnął się stawiając przede mną talerz z tostami i pocałował mnie w
czoło, po czym opuścił kuchnie, nucąc pod nosem jakąś piosenkę.
- Cześć. -
Szepnęłam nieśmiało w stronę Nicka, który słysząc mój głos zerwał się z krzesła
i wyszedł. - No to narazie.
Mój humor momentalnie uległ
zmianie.
Po dwie puszki farb stały w
kącie pokoju, a ja zbierałam do kartonu wszystkie rzeczy które wpadły mi w
ręce. Fotografie, prezenty, listy od Liama, wszystko wylądowało w jednym koszu.
Już tego nie potrzebowałam, teraz chciałam zastąpić stare wspomnienia nowymi,
lepszymi. Chciałam być szczęśliwa i wiedziałam kto, jako jedyny mi to szczęście
da.
Spojrzałam na zdjęcie trzymane w
dłoni i uśmiechnęłam się smutno. Kiedyś byłam tak szczęśliwa, że nie oddałabym
swojego życia nikomu innemu. Miałam chłopaka o którym zawsze marzyłam, kontakt
z rodzicami którego mogłaby mi pozazdrościć nie jedna osoba i najlepszą na
świecie przyjaciółkę. Cóż, o czym jeszcze mogłam marzyć?
- Pozbierałaś już
rzeczy? Musielibyśmy zacząć przestawiać meble, zanim twoje koleżanki przyjdą
pomóc. - Radosny wyraz twarzy taty sprawił, że poczułam się dobrze, że nadszedł
czas na spalenie całej przeszłości...
- Tak, możemy
zacząć. - Uśmiechnęłam się delikatnie. Zaraz do pokoju wszedł Jason i Kevin, którzy
mieli pomóc tacie w przestawieniu mebli.
Ktoś zadzwonił do drzwi, więc zbiegłam
po schodach by je otworzyć.
- Przyszłam z
pomocą! - Brenda uśmiechnęła się w moją stronę i objęła ramieniem niską
blondynkę, która nieśmiało uśmiechnęła się w moją stronę.
- Przyda się. -
Zaśmiałam się. - Jestem Miley.
- Hilary.
- Wejdźcie. -
Zaprosiłam je gestem do środka. - Chcecie coś do picia? Trochę to jeszcze
potrwa zanim poprzestawiają wszystkie meble. - Weszłyśmy do kuchni, gdzie na
moje nieszczęście, był Joe. Bałam się, że zacznie mi dogadywać jednak on
uśmiechnął się w moją stroną i spojrzał na Hilary.
- Jestem Joe. -
Pocałował jej dłoń i uśmiechnął się szeroko.
- Hilary. -
Blondynka zarumieniła się. Spojrzałam na Brendę, która poruszała brwiami
patrząc na nich, zaśmiałam się i nalałam do szklanek zimnego soku. Będzie
ciekawie.
Porozkładaliśmy gazety na
podłodze i zaczęliśmy malowanie. O dziwo, nawet Joe się przyłączył, co na pewno
miało zbliżyć go do Hil. Po rozmarzonych oczach było widać, że wpadła mu w oko.
Ale czemu się dziwić, Joe jest przystojnym chłopakiem, a Hilary piękną
dziewczyną, więc nie widzę w tym nic dziwnego.
Powoli dwie ściany zabarwiały
się na kolor oliwkowy, pozostały jeszcze tylko dwie bananowe ścianki. Zeszłam
na dół do kuchni, żeby przynieść soki i złapałam jakieś ciasteczka. Cieszyłam
się, że wszystkie osoby, które uczestniczyły w remoncie mojego pokoju, jakoś
zbliżały się do mnie. Może mam jeszcze szansę na powrót życia jakie wiodłam ?
Brakowało tylko Nicholasa.
Zbierałam ubrudzone gazety z
ziemi, kiedy poślizgnęłam się i upadłam uderzając głową o ziemię. Naraz wokół
mnie pojawiła się Brenda i Kevin, którzy podnieśli mnie i zaprowadzili do
pokoju, w którym spał Nicholas. Już przy wejściu uderzył we mnie słodki zapach
jego perfum, aż zakręciło mi się w głowie.
- Zawieźć cię na
pogotowie? - Brunetka badawczo przyglądała się mojej twarzy.
- Nie. -
Zaprzeczyłam szybko. - Nie trzeba. - Uśmiechnęłam się słabo.
- Zostań tu Smiley,
przyniosę ci coś do picia. - Starszy Jonas pogłaskał mnie po głowie i wyszedł z
pokoju.
- Wpadł ci w oko,
hm? - Zapytałam podnosząc się z łóżka, żeby usiąść. Panienka Song udawała
jednak, że nie wie o co mi chodzi, ciekawe.
- Nie wiem o czym
mówisz. - Wykręcała się.
- Dobrze wiesz,
Brenda. - Zaśmiałam się. - Lecisz na Kevina!
- Cii! - Uciszyła
mnie przykładając palec do ust. - Jeszcze cię usłyszy.
- Spoko. -
Zaśmiałam się, czując jak ból przechodzi przez moją głowę. - Kevin to fajny
chłopak.
-No wiem. - Ucięła.
- Może pójdę mu pomóc. - Uśmiechnęła się i zabawnie poruszała brwiami.
- Leć. - Kiwnęłam
ręką i opadłam na łóżku w tym samym momencie, kiedy drzwi zamknęły się za moją
przyjaciółką. Cieszyłam się, że chociaż przez chwilę mogę zostać sama i
rozkoszować się zapachem perfum Nicka.
Ułożyłam głowę delikatnie na
jego poduszce i przejechałam po niej nosem, chcąc jak najdłużej zatrzymać w
płucach ten cudowny zapach. Tęskniłam za nim. Brakowało mi rozmów, jego
dźwięcznego głosu, czy chociażby uśmiechu, którym jako jedyny mnie obdarowywał.
Drzwi skrzypnęły i ktoś wszedł
do środka. Zamknęłam szybko oczy i udawałam, że śpię. Chciałam tu zostać.
Po dotyku rozpoznałam kto jest w
pokoju, to Nick.
- Wiem, że nie
śpisz. - Szepnął nad moim uchem. Otworzyłam oczy i odwróciłam się do niego.
Złapałam jego dłoń w momencie, kiedy chciał wstawać.
- Nie uciekaj
przede mną. - Szepnęłam. - Nie rozumiem o co ci chodzi. - Pokręciłam głową. -
Najpierw jesteś dla mnie miły, potem mnie unikasz, całujesz i znowu zostawiasz.
Nie rób mi mętliku w głowie, Nicky. Jeśli chcesz, żebym dała Ci spokój to
powiedz. - Mruknęłam i wstałam z łóżka.
- Nie chcę.
- A czego chcesz? -
Odwróciłam się w jego stronę z ciętym wyrazem twarzy.
- Rozmowy?
Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Więc mów.
- Nie tu. -
Przysunął się o kilka kroków. - Bądź gotowa o 20.
Szliśmy ulicami miasta nie
odzywając się do siebie. Cisza była moim największym wrogiem. Zawsze czułam się
niezręcznie w takich momentach, choć rzadko się to zdarzało.
- Dokąd idziemy? -
Zapytałam pocierając ramiona.
- Zaraz zobaczysz.
- Złapał mnie za dłoń i pociągnął w ciemną uliczkę, którą zawsze szłam do
parku. Tam przebiliśmy się przez potężne krzaki, aż w końcu moim oczom ukazała
się polanka po której płynął strumyk.
- Wow. -
Zachwyciłam się patrząc na krajobraz przed sobą. - To jest piękne. - Odwróciłam
się w stronę Nicka, który był już kilka kroków dalej. Dopiero teraz zauważyłam
rozłożony na trawie koc i koszyk z truskawkami w czekoladzie. Poczułam się
beznadziejnie. Cały czas wpajałam sobie, że Nick zostawi mnie i odejdzie z kimś
innym, a tym czasem on starał się o mnie.
Usiadłam na przeciwko niego i
zarumieniona uśmiechnęłam się.
- Dziękuję.
- Chciałem cię
przeprosić, Smiley. - Wstał mówiąc to i odwrócił się w stronę słońca. - Byłem
zraniony, dlatego cię unikałem.
- Czym cię
skrzywdziłam, Nick? - Zapytałam podchodząc do niego.
- Tym, że nie mogę
mieć twojej miłości. Zawsze będziesz porównywała mnie do Liama, nigdy nie będę
lepszy, nawet mu nie dorównam w twoich oczach. Mówiłaś o nim tak, jak by on
teraz żył i stał gdzieś obok. Nie zrozum mnie źle, wiem, że to co przeszłaś
było okropne, ale musisz ruszyć dalej, Miley. Musisz zostawić za sobą wszystko
co złe i ruszyć dalej z czystym kontem. Powinnaś powiedzieć mamie i Jasonowi,
co się stało, wybaczą ci, ale jeśli ty nie chcesz rozmawiać, to nie oczekuj
normalnej, kochającej się rodziny. Prędzej, czy później zwariujesz od tego
wszystkiego. I... Pozwól mi dać ci to, czego potrzebujesz. Oddam ci całe swoje
serce, jeśli i ty oddasz mi swoje. - Odwrócił się w moją stronę.- Błagam.
Spoglądałam na niego
załzawionymi oczyma. Żadne jego słowo nie było błędne. Oddychałam szybko i
przyglądałam się jego zaciśniętym wargom. Wiedziałam, że to co czuje jest
prawdziwe i silne, ja sama czułam coś takiego.
Wspięłam się na palce i leciutko
musnęłam jego usta.
- Już dawno masz
moje serce, Nicky. - Z uśmiechem przytuliłam się do niego.
- Nawet nie wiesz
jak się cieszę. - Pogłaskał mnie po policzku i schylił się, kosztując moich
ust. Świat zatrzymał się wokół nas, a ja nie potrafiłam oderwać się od Nicka.
Czułam jak coś przyjemne łaskocze mnie w okolicach żołądka, przysunęłam się
bliżej.
W drodze powrotnej Nick oddał mi
swoją bluzę i wracaliśmy objęci do mojego domu. W tej chwili nie brakowało mi
niczego. Miałam Nicka, więc miałam wszystko, łącznie z krótkim pocałunkiem na
dobranoc. W końcu moje życie zaczęło się układać, a ja byłam szczęśliwa.
Nick uważa, że to wina Miley, że rodzina się tak na niej wyżywa? Myślałam, że to oni nie chcą jej wysłuchać. Poza tym powinni sami dociekać co się stało, a nie jedynie interesować się tym, co piszą gazety.
OdpowiedzUsuńZdziwiło mnie trochę zachowanie Nicka, ale w sumie to ciesze się, że Miley jest szczęśliwa. W końcu to najważniejsze. Bardzo podoba mi się ten rozdział.
OdpowiedzUsuńJej :) Nareszcie wszystko sobie wyjaśnili! Nick i Miley są razem , pocałowali się:) Ten rozdział jest po prostu cudowny , wszystko zaczyna się układać. Mam nadzieję, że Miley i jej rodzina zaczną się dogadywać ze sobą jak dawniej :) Miley i Nick na pewno będą razem szczęśliwi, to idealna para:) Czekam na kolejny rozdział, oby pojawił się szybko:)
OdpowiedzUsuń